Mamo… zaczęła Gabi, której mina zapowiadała, że coś poważnego jest na rzeczy.
Mamo… powtórzyła córka, ściszając głos i przybliżając się do mnie. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że sprawa jest delikatna. Lekko zmieszana, zdziwiona i chyba też trochę zawiedziona wydusiła z siebie: – Bo wiesz, ciocia Karolina kupiła mi książki, a ja nie umiem czytać.
– Wiem, że nie umiesz czytać, odpowiedziałam, ja chętnie przeczytam te książki razem z tobą.
Gabi spojrzała na mnie wymownie.
– Mamo… ja chyba powiem cioci żeby mi nie kupowała książek.
I zanim zdążyłam zareagować i uświadomić córkę, że może to nie do końca wskazane jest wyrażać swoje niezadowolenie z prezentu w tak oczywisty sposób, usłyszałam, jak Gabrysia rozmawia z ciocią Karoliną.
– Ciociu, nie kupuj mi już książek dobra? Ja nie umiem czytać.
Ciocia jest twarda i życie zna więc okazała zrozumienie i nawet znalazła nić porozumienia z zniesmaczoną solenizantką.
Następnego dnia owa solenizantka stwierdziła:
– wiesz mamo, bo książki to się daje jak ktoś nie ma pomysłu na prezent. Ciocia mogła zapytać, ja mam dużo pomysłów na prezent.
W ramach wyjaśnienia. Ciocia została w ten trefny książkowy prezent wmanewrowana 🙂
A książki, które Gabi dostała polecamy. Czytamy, śmiejemy się i przenosimy w inną, niezwykłą rzeczywistość. Pewnie niedługo napiszę coś o przygodach Ziuzi 🙂