– Nie wiem co chciałeś udowodnić, powiedziałam z wyrzutem do męża mojego, który dzień wcześniej, mimo że czuł się, delikatnie mówiąc, do dupy, postanowił pojechać z dziećmi na obiecany kilka dni wcześniej basen. Tak więc mąż mój półżywy, ale dobrze maskujący się, spędził z dziećmi godzin kilka na basenie, a po powrocie natychmiast dostał 40 stopni gorączki, która trzymała go przez doby cztery, pomiatając nim okrutnie, bez litości i minimalnych przejawów zakłopotania, że dorosłego faceta tak bardzo sponiewierać nie wypada.
Zapytałam więc półprzytomnego, w majakach sennych pogrążonego męża, co do cholery chciał udowodnić sobie i nam tym wyjściem na basen, ale jako że mąż mój przebywał w innym wymiarze i słów moich zapewne nie słyszał, odpowiedziało mi moje młodsze dziecię:
– mamo tata chciał udowodnić, że jest mięśniakiem.
I tak oto pięciolatka zdemaskowała tatę swojego. Potrzeba bycia mięśniakiem jest silniejsza od zdrowego rozsądku. Gdy masz możliwość być mięśniakiem, to nie ma siły, która powstrzyma tatę od bycia mięśniakiem.
Nie od dziś przecież wiadomo, iż synonimem słowa mięśniak, jest tata, który mimo wszystko dotrzymuje danej wcześniej obietnicy. Nie ważne czy wali żabami z nieba. Jak mięśniak coś powie, to słowa dotrzyma.