Miejsca to smaki, to zapachy. To one tworzą wspomnienia, łączą ją niewidzialną nicią i w zupełnie zaskakujących okolicznościach wracają do nas jak bumerang. Tak było dziś, podczas spaceru, gdy moja córka, powiedziała: mamo, nawet nie wiesz jaką mam ochotę z zupę kurkową i kwaśnicę. W jednej chwili wróciły wspomnienia z wyjątkowego miejsca, które mieliśmy szczęście odwiedzić już trzy razy. Oberża pod Psem, to jedno z naszych magicznych miejsc, do którego zawsze mamy olbrzymią ochotę wracać.
„Nie mamy czasu dla ludzi, którzy nie mają czasu” kartka z takim napisem wita nas przy drzwiach restauracji. Jest to najlepszy opis tego miejsca, gdzie czas zwalnia, ludzie przestają się śpieszyć i zaczynają delektować się smakami i przyrodą.
Pierwszy raz odwiedziliśmy Oberżę kilka lat temu. Nasze dzieci miały wtedy 6 i 4 lata. Spędziliśmy w sielankowej atmosferze kilka wrześniowych dni. Jak okazało się dzieci nie potrzebowały mnóstwa plastikowych atrakcji, animacji i zajęć od świtu do wieczora. Wystarczyliśmy my, nasz spokój i otoczenie zapierające dech w piersiach. Pływaliśmy kajakiem i podziwialiśmy zwierzęta z sąsiedztwa. Byliśmy cali dla siebie. Wtedy też rozsmakowaliśmy się w kuchni Oberży pod Psem. Od tamtej pory tęsknota za smakiem kwaśnicy mazurskiej z pierożkami z soczewicą będzie mi już towarzyszyć zawsze.





Drugi raz odwiedziliśmy Oberżę, gdy byliśmy w szeroko rozumianej okolicy i nadłożyliśmy drogi, aby przyjechać na obiad i kolejny raz zanurzyć się w tych obłędnych i niespotykanych nigdzie indziej w Polsce smakach. Gdy w ubiegłym roku odwiedziła nas przyjaciółka z dziećmi, mieszkająca na stałe na Florydzie, wybór miejsca na spędzenie kilku dni był zaskakująco oczywisty. Po pięciu latach znowu zamieszkaliśmy w Oberży pod Psem.
Tęsknota za polską kuchnią sprawiła, że Paulina zamawiała szaloną wręcz ilość dań wprowadzając w stan konsternacji panie przynoszące jej kolejne potrawy. Cóż, w restauracji spędziliśmy większość naszego pobytu. Ja jadłam trzy kwaśnice dziennie, moje córki wcinały zupę kurkową, na zmianę z kwaśnicą, naleśnikami, knedlami i pierogami w różnych odsłonach. Tak. Jedliśmy więcej niż powinniśmy i był to wyjątkowo szczęśliwy i pyszny czas. Graliśmy w badmintona, podziwialiśmy bociany siedzące na dachu naszego domu, odwiedzaliśmy zwierzęta z Parku Dzikich Zwierząt, który otula Oberżę, pływaliśmy kajakami, piliśmy kawę i zaklinaliśmy czas, by płynął jeszcze wolniej. Z podziwem przyglądaliśmy się właścicielom tego niezwykłego miejsca, który pełni spokoju, bez pośpiechu, zawsze byli do dyspozycji gości. Obserwowanie ludzi, którzy znaleźli sposób na to by zwolnić, którzy mają czas, a nie czas ma ich jest niezwykle inspirujące i daje ogromną motywację.













Tak, to jedno z najbardziej niesamowitych miejsc w Polsce. Pełne spokoju i naturalnego piękna, dające dzieciom możliwość odkrywania. Drewniane bujane koniki to jedyne zabawki w restauracji, potrafią one jednak tak pobudzić wyobraźnię, że z łatwością stają się wszystkim, o czym dzieci pomyślą. Czysta magia. To jedno z naszych miejsc, do którego będziemy wracać, bo nawet kakao jest tam doskonałe.



W Twoim wpisie czuć klimat tamtego miejsca… aż zatęskniłam za kwaśnicą 🙂 Raz jadłam taką prawdziwą, niesamowicie smakowała. Do dziś pamiętam ten smak i do dziś nie mogę znaleźć przepisu, który by go odtworzył. Piękne zdjęcia 🙂 Pozdrawiam i życzę więcej takich przeżyć 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo ładne zdjęcia, dzięki za namiar na miejscówkę. Sprawdzę, jak wybiorę się w okolice :).
PolubieniePolubione przez 1 osoba