Popełniam tysiące błędów wychowawczych.
Zdarza mi się krzyczeć, straszyć, szantażować. Za każdym razem mam mega wielkie wyrzuty sumienia, bo dokładnie wiem, jak powinnam postąpić, co powiedzieć, jak zareagować.
Wiem też, że gdy krzyczę, poruszam lawinę, która niemal zawsze przetacza się
z wielkim hukiem przez naszą rodzinę i nasze samopoczucia.
Nie szukam wytłumaczenia mojego braku cierpliwości w tym, że mam gorszy dzień, że źle się czuję, że takie zachowanie dzieci, to świętego wyprowadziłoby z równowagi. Jestem dorosła, jestem matką muszę wymagać od siebie więcej!
Uczę moje dzieci, że nie wolno na siebie krzyczeć. I sama powinnam się tych zasad trzymać. Gdy krzyczę, ponoszę wewnętrzną porażkę. Wiem, że to i tak nie zmieni zachowania moich dzieci. Wiem, że będzie gorzej, bo one poczują się niezrozumiane, przytłoczone i wystraszone.
Najgorsza jest świadomość przyczyny złego zachowania. Wiem przecież, że wynika to z tego, że odkąd przyszliśmy z przedszkola, nie miałam 5 minut, żeby z nimi usiąść i porozmawiać, że w sobotę, zamiast iść na rowery, latam z mopem jak szalona. Wiem, że są rozdrażnione, bo czegoś im brakuje, brakuje im mnie.
Ulegam czasem pokusie szantażu: jak nie zjesz obiadu to nie pójdziemy do sali zabaw, jak nie posprzątasz pokoju to… Straszę moje dzieci tym, że spadną ze schodów i połamią sobie nogi. Dlaczego? Bo, gdy trzylatka próbuje zejść samodzielnie ze stromych schodów trzymając w rączkach całkiem spory wózek dla lalek, to strasznie się boję, że ona z tych schodów spadnie i w najlepszym wypadku połamie sobie nogi. Ale to ja się boję i mój strach nie powinien być wyrażany w taki sposób i co gorsza przenoszony na dzieci.
Wczoraj Gabi, moja trzylatka, chciała zeskakiwać stopień po stopniu, ze wspomnianych już stromych schodów. Gdy przypomniałam jej, że nie skaczemy ze schodów, wkurzyła się bardzo. Starała się mnie najpierw ugryźć, później uszczypnąć. Sprawić mi ból w dowolny, ale skuteczny sposób. Przypomniałam jej, że w naszym domu się nie bijemy i że widzę, jak bardzo ją zdenerwowała ta sytuacja i że rozumiem, że to może być frustrujące, gdy ktoś zabrania nam czegoś, na co mamy ochotę. Później powiedziałam, że to dla mnie bardzo przykre, gdy próbuje zrobić mi krzywdę.
Opanowałam emocje, nie łatwe dla mnie do opanowania. Bo gdy dziecko bije, pojawia się bezradność, a ona jest najgorszym doradcą wychowawczym.
Jakieś pół godziny później. Siedzimy przytulone na kanapie, oglądamy bajkę.
W pewnym momencie Gabi mówi:
– mamo, przepraszam, że się tak zezłościłam i próbowałam cię ugryźć.
Moja Gabi 🙂 Warto pamiętać o tym, co wiemy!