Wybrałam się z dziećmi na spacer, na kasztany. Sobota, piękne słońce, entuzjazm
i torby przygotowane na zdobycze.
Na gruntowej drodze łączącej okoliczne wsie z Podkową Leśną, niemal rozjechał nas samochód naszej lokalnej firmy zajmującej się wywozem śmieci. Ciężarówka z napisem Hetman mięła nas szybko, pozostawiając za sobą wielki tuman kurzu. Gdy już wygrzebałyśmy się z rowu, do którego wskoczyłyśmy ratując się przed niechybną śmiercią, a nasze oczy przestały łzawić od nadmiaru piachu, ruszyłyśmy dalej. Szczęście dopisało nam po raz drugi, Kasia znalazła na poboczu drogi zupełnie nowy zapach samochodowy. Taki na wypasie, z prawdziwymi perfumami. Zapach okrutnie słodki, więc jak sądzę, nie przypadł do gustu poprzedniemu właścicielowi i jadąc
z Podkowy ciepnął go przez okno samochodu. Dyskutując o tym, jaki to ładny zapach
i zastanawiając się skąd on się wziął na drodze, dotarłyśmy pod kasztany. Na miejscu okazało się, że znalazłyśmy znacznie więcej niż się spodziewałyśmy. Poza kasztanami znalazłyśmy też butelki po piwie (głównie potłuczone), stare plastikowe wiadro, puszki po konserwach, trochę pozostałości po jakimś remoncie, kilka szczelnie zapakowanych czarnych worków. Owe znalezisko urozmaiciło nam szukanie kasztanów, czułyśmy się trochę jak na torze z przeszkodami. Dziewczynki były mocno zaskoczone tym co zobaczyły. Mimo moich starań i tłumaczeń nie mogły zrozumieć, dlaczego ktoś zamiast wrzucić to do pojemnika obok swojego domu, pojechał tak daleko i zostawił to pod kasztanami…
Śmieciowa wyprawa
