Skutki uboczne epidemii w postaci #zostańwdomu i niechęć do wizyt w sklepie, doprowadziły mnie do regularnego pieczenia chleba. Kiedyś, przed zarazą, robiłam to sporadycznie, hobbistycznie, i tylko wtedy, gdy ciche wołanie kubków smakowych zagłuszało głos mówiący: spokojnie, upieczesz następnym razem, kup ten gotowy, z ziarenkami, jest zdrowy i bez konserwantów.
Ale skoro trafił się nam koronawirus, a ja mieszkam na wsi, daleko od wszystkiego, to i wymówki się skończyły. Chleb ten jest prosty, łatwy i pyszny. Praktycznie robi się sam. Serio. Z podanych poniżej ilości wychodzą dwa. Warto zrobić dwa. Uwierzcie mi. Zawsze można jeden zamrozić. Choć jeszcze nigdy się mi to nie udało 🙂
SKŁADNIKI
550 g mąki typ 480
(może być pszenna 480, 750, może być orkiszowa 750 lub taka, jaką macie pod ręką)
200 g mąki pełnoziarnistej
(tu podobna zasada jak wyżej)
22 g świeżych drożdży lub 7 g drożdży instant
12-15 g soli
50 g płatków owsianych lub otrąb pszennych/owsianych/żytnich/orkiszowych
650 ml ciepłej wody, ale nie gorącej, do 40 stopni *
30 ml oliwy z oliwek lub innego oleju *
20-40 g siemienia lnianego lub słonecznika
KROK PIERWSZY – ZACZYN
22 g drożdży
1 łyżka mąki
50 ml ciepłej wody
Drożdże rozkruszamy i delikatnie rozpuszczamy w wodzie, następnie dodajemy jedną łyżkę mąki. Tak przygotowany zaczyn zostawiamy na 15 minut. Warto przykryć go czystą ściereczką, żeby miał ciepło. Ciekawym i praktycznym rozwiązaniem jest włożenie kubka z zaczynem do miski z ciepłą wodą. Wtedy drożdżom jest ciepło i od dołu i od góry. Są wyjątkowo szczęśliwe, a szczęśliwe drożdże to pyszny chleb. Zaczyn powinien podwoić lub nawet potroić swoją objętość.
KROK DRUGI – MIESZAMY SKŁADNIKI
Gdy zaczyn zażywa ciepłej kąpieli i relaksuje się niczym w spa, wsypujemy do miski mąkę, sól, płatki i ziarenka. Na koniec dodajemy gotowy zaczyn lub suche drożdże jeżeli takowych używaliśmy, dodajemy ciepłą wodę i oliwę. Całość mieszamy łyżką lub za pomocą miksera. Ja używam końcówki w kształcie haka i łączę składniki na najniższym biegu, tak aby ściany kuchni zostały czyste. Gotowe ciasto na chleb jest kleiste i lekko lejące.
KROK TRZECI – CIASTO ROŚNIE
Miskę z gotowym ciastem przykrywamy szmatką i zostawiamy na około godzinę w ciepłym miejscu. Kontrolujcie je co jakiś czas, moje bardzo często wchodzi w bliską relację ze szmatką, co skutkuje dodatkowym praniem. To też dobry moment na przyszykowanie sobie foremek, w których upieczemy chleb.
KROK CZWARTY – CIASTO ROŚNIE (ZNOWU)
Włączcie piekarnik – termoobieg 200 stopni. Foremki na chleb posmarujcie oliwą. Wyrośnięte ciasto z miski przełóżcie (przelejcie) do foremek. Powinny zająć maksymalnie 3/4 wysokości foremki. Posypcie tym co lubicie: słonecznikiem, czarnuszką, siemieniem lnianym. Tak gotowy prawie chleb zostawiamy pod naszą przyjaciółką szmatką na kolejne 30-40 minut.
KROK PIĄTY – PIECZENIE
Gdy najszczęśliwsze na świecie drożdże urosły trzeci raz, możemy wstawić formy z chlebem do piekarnika. Czas pieczenia to 35 minut. Gotowy chleb wyjmujemy z form natychmiast po wyjęciu z piekarnika. Jeżeli nasza szmatka nie weszła wcześniej w bliski kontakt z rosnącym ciastem, możemy użyć jej znowu i własnie na nią „wyrzucić” z foremek nasze chleby. Powinny poleżeć do góry nogami aż wystygną, albo do momentu gdy już nie parzą okrutnie w ręce, gdy je kroimy 🙂
KROK SZÓSTY – KONSUMPCJA
Chleby gotowe. Brawo. Delektujcie się. Wcinajcie tak, jak lubicie. Smacznego! Dajcie znać jak wyszły i czy Wam smakowały.
* aby było łatwiej i wygodniej przyjęłam zasadę, że 650 ml wody, to 650 gram wody, to samo stosuję do oliwy 🙂